poniedziałek, 30 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 5


ROZDZIAŁ 5



- Dziękuję, że przyszłaś.- Rzekł cicho w moim kierunku, po czym spojrzał na tryskającą wodą fontannę.
- Wiesz, mieszkam tu krótko, ale naprawdę mi się tu podoba. Park jest moim ulubionym miejscem.
  Często tu przesiaduję, tu na tej ławce, stąd jest najlepszy widok na fontannę. Może uznasz mnie za mięczaka, bo który normalny chłopak uwielbiałby odgłos wody spływającej po wyrzeźbionej skale ,ale w tym miejscu potrafię się zrelaksować, daje mi ono spokój...- Mieniąca się woda faktycznie była widowiskiem miłym dla oczu, ale nie chciał się chyba spotkać by rozmawiać właśnie o tym.
  Fakt faktem, również lubiłam tu przesiadywać, ale po co miałby mi o tym właśnie mówić.
- Nathan, dzwoniłeś chyba w konkretnej sprawie..- Palnęłam, orientując się, że zabrzmiało to tak jak bym nie chciała go słuchać.
- Przepraszam, ale nie wiem od czego zacząć. Układałem sobie w głowie kilkanaście scenariuszy, ale każdy wydawał się zbyt banalny. Ciężko mi wyznać to co czuję. Boję się jak zareagujesz, bo  właściwie się nie znamy, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie wiem..- Zaskoczyło mnie to co powiedział. Spojrzał tymi wielkimi oczulkami, z taką bezradnością. Wydawał mi się taki inny, to w jaki  sposób do mnie mówił, ten głos, ta wrażliwość. Był jednym z tych, o których wymyślałam kiedyś historyjki polegające na miłości księżniczki do księcia zakończone happyendem. Był snem, marzeniem, a zarazem zagadką. Kimś nierealnym, ale prawdziwym.
- Julia, słuchasz mnie w ogóle ? - Szepnął zamartwiony.
- Słucham, tylko po prostu nie wiem co powiedzieć. - Byłam zdezorientowana, tak bardzo mi na nim zależało, a nie robiłam nic dobrego w tym kierunku. Cały czas paplałam tylko głupoty.
- Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, nie ma problemu, naprawdę.
- Chcę, bardzo chcę. Zrozum tylko, że zaskoczył mnie ten nagły telefon, nie wiem nawet po co tu jestem.- Nate zmarszczył czoło, nawyraźniej się nad czymś zastanawiał. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Obsesja dawała mi się chyba we znaki. Jednak ważniejsze było to co obiekt moich westchnień powie za chwilę. Nie mogłam nad sobą zapanować, niby obcy, a wystarczyła by dłuższa chwila milczenia i zapewne rzuciłabym się na niego jak wampir żądny krwi.
- Pamiętasz ten dzień w szkole kiedy zobaczyliśmy się po raz pierwszy ?
- Jasne, dzień w którym wpadłam do klasy. Wiem, wiem, przestraszyłeś się mnie, no ale nie dziwię się ci, nie wyglądałam za dobrze.
- Nie chodzi mi o to. Po prostu gdy zobaczyłem twoje oczy, oczy, które pomimo zmęczenia były tak niesamowite...gdy zobaczyłem twoje długie podkręcone rzęsy, malutkie usta i nosek, gdy zobaczyłem to jak zawstydzona, z uroczymi rumieńcami weszłaś do klasy...wtedy...- Nathan umilkł i najwyraźniej zaczął zastanawiać się nad tym co powiedział. Chciałam coś zrobić, powiedzieć, ale w głowie miałam zero pomysłów, totalną pustkę, jak zawsze zresztą w takich momentach.
- Co wtedy poczułeś ? - Szepnęłam zdezorientowana.
- W tym sens, że nie wiem jak ci to powiedzieć. Hmm. Spodobałaś mi się. Wiem, to taki oklepany tekst, ale musiałem to z siebie wydusić. Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.
  Albo wtedy gdy wracałaś z bratem z kina. Byłaś taka przestraszona, a zarazem słodka. Nie mogłem patrzeć jak marzniesz, ale nie potrafiłem się ujawnić. I gdy do Gdańska przyjechała hiszpańska kadra, jak wiwatowałaś szczęśliwa w gronie tych wszystkich ludzi, tak radosna, zafascynowana całym widowiskiem. A ja stałem tylko jak głupi kołek próbujący się powstrzymać przed podejściem do ciebie. Ja wiem, że może i robię głupio. Brat mnie zresztą ostrzegał przed tym, żebym nikogo tutaj nie poznawał, bo za półtora miesiąca wyjeżdżam z Gdańska. Tylko, że to nie jest takie łatwe.
- Nie martw się. Wcale nie robisz z siebie głupka, bo tylko ty byłeś w stanie wyznać mi to co czujesz. Ja też nie mogłam oderwać od ciebie wzroku, masz cholernie wyjątkowe oczy i uśmiech...
  Tylko, że jestem chyba zbyt nieśmiała by ci o tym wszystkim mówić.. - Nawijałam co tylko przyszło mi na myśl. Sama nie wiedząc pewnie co mówię.
  Bałam się, że coś zepsuję, a tego bym sobie nie wybaczyła...
  Nate spojrzał mi w oczy. Jedynym wyzwaniem w tym momencie była próba oparcia się jego tęczówkom. Po mimo niechęci, spuściłam szybko głowę. Czułam, że drżę. Wewnątrz czułam lęk przed przyszłością.
  Zaczęłam szybciej oddychać. Odwróciłam się, nie wiedząc co zrobić. Chciałam iść, ale nawet na to nie miałam siły. Chwilę później poczułam na sobe czyiś dotyk. Odwróciłam się, a on objął mnie swymi silnymi ramionami. To mogła być jedynie bajka lub sen, ale nie rzeczywistość. A może jednak.. Wtulona w jego tors, przylegająca do wyperfumowanej bluzy czułam, że jestem mu potrzebna.
  Chciałam tkwić w jego uścisku wieczność, ale nurtowało mnie kilka spraw.Nie dawały mi one spokoju, więc odsunęłam się od wysokiego bruneta.
- Zrobiłem coś nie tak ? - Nate wyglądał na zakłopotanego.
- Chodzi raczej o to, że chciałam cię o coś zapytać. - Brunet przegryzł dolną wargę wyglądając na nieco zdenerwowanego.
- Wspomniałeś o tym, że niedługo wyjeżdżasz, właściwie nawet nie wiedziałam, że masz brata, jakoś to wszystko mnie zastanawia..- Spojrzałam na niego kątem oka, chyba właśnie tej kwestii się obawiał,
  zresztą mina Nate'a mówiła sama za siebie. Wiedziałam, że to dla niego trudne, ale z drugiej strony chciałam znać prawdę.
- To jest trochę bardziej skomplikowane. Chcę, abyś wiedziała jak jest, ale nie chcę, abyśmy rozmawiali tutaj o tym wszystkim. Jest już ciemno i zimno, przeziębisz się, a tego bym sobie nie wybaczył.
  - Powiedziawszy to, uśmiechnął się niezwykle czule. Odgarnął mi grzywkę opadającą na oczy, po czym jeszcze raz mocno przytulił.
- Odprowadziłbym cię, ale powinienem już dawno być w domu, nie chcę denerwować jeszcze bardziej brata.- Rzekł zażenowany, jakby trochę zawstydzony.
- Biegnij, ja mieszkam niedaleko stąd, nie martw się.- Chłopak posłał kolejny ze swych ciepłych uśmiechów, pożegnał się i stwierdził, że zadzowni jutro po południu,po czym zaczął biec w wyznaczonym przez siebie kierunku.
  Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy zniknął mi z pola widzenia, westchnęłam,po czym sama skierowałam się w stronę domu. Byłam wręcz radosna, najwyraźniej mu na mnie zależało. Miałam ochotę śpiewać,tańczyć i wygłupiać się ze szczęścia. Próbowałam zachować się rozsądnie, idąc spokojnie chodnikiem, ale wewnątrz wszystko mnie rozpierało. Byłam pewna, że nic nie zepsuje mi tego dnia.
 
 
 Furtka była otwarta na oścież, hm, mama miała obsesję na punkcie zamykania furtki, ale każdemu się przecież zdarza o czymś zapomnieć. Zresztą to nie dzień by zamartwiać się takimi rzeczami.
 Przez ostatnie chwile dnia miałam emanować szczęściem, miałam zamiar usiąść z mamą przed tv, oglądając jakieś badziewne komedie romantyczne jak za dawnych lat. Za niecałe trzy dni miał też przyjechać tata z Londynu. Miałam ochotę podrażnić trochę brata, zrobić sobie płatki z mlekiem, ciepłe kakao, wziąć przyjemną kąpiel i zaszyć się pod wełnianym kocem by jutro spotkać się z Nathem.
 No właśnie, miałam jedynie takie zamiary, ale stało się całkiem inaczej..
__________________________________________________________________

I to tyle jeśli chodzi o 5 rozdział, wiem, wiem, słaby trochę.
Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawienie swojej opinii w formie komentarza, to bardziej mobilizuje do pisania. ;)







wtorek, 27 marca 2012

rozdział 4

ROZDZIAŁ 4

- ...U mnie ? Hm, wszystko w porządku. Brat wyjechał na wycieczkę klasową. Mama z tatą najwyraźniej doszli do porozumienia, bo od kilku dni w domu panuje spokój. Tylko czasem można usłyszeć jakieś
  drobne sprzeczki. Ale jak to w małżeństwie, czasem bywa lepiej, a czasem gorzej...
- Zastanawia mnie to, skąd mała Dżul może tyle o tym wiedzieć ?- zadrwił Mat.
- Ah, doświadczenie życiowe.
- Skoro tak mówisz... Już sobie ciebie wyobrażam za kilka lat, z przystojnym Gerardem Pique u boku i gromadką małych, uroczych dzieci z oczętami Davida Villi.
- Rzeczywiście zabawne Mat, ale skończ z głupimi żartami.
- Oczywiście niewiasto, Romeo jest zawsze gotowy do spełniania twoich zachcianek.
- No i właśnie tak wyglądają z tobą rozmowy przez telefon. Wybacz mój najdroższy kochanku, ale czeka już na mnie wystawna kolacja w domu Kapuletów. Żegnaj.
- Do usłyszenia Julio.

- Cały Mat, ale szczerze mówiąc przyzwyczaiłam się do jego zachowań. Żyłam już dobre 16 lat, a nigdy wcześniej nie natknęłam się na kogoś takiego jak on. Zawdzięczałam mu naprawdę wiele, a nie potrafiłam się za to wszystko odwdzięczyć.
  Od kilku dni leżałam sobie w domu pod ciepłą kołdrą gnębiona przez przeziębienie. Co chwilę ktoś wbiegał do pokoju pytając się czy czegoś nie potrzebuję. Nie ukrywam, że było to miłe, albowiem uwielbiałam jak ktoś się o mnie troszczył. I tym razem nie było inaczej. Mama otworzyła drzwi, wnosząc talerz przepysznie wyglądających kanapek i kakao.
- Mam nadzieję, że ci posmakują. Michał bardzo się napracował szykując ci kolację.
- Michał ?
- Tak, twój młodszy brat, nie pamiętasz ?
- Chodziło mi o to, że on nigdy nie robił kanapek, tym bardziej dla kogoś.
- Przejął się tym jak się czujesz.
- Miło z jego strony, Obiecuję, że jak tylko wyjdę z łóżka, mocno go uściskam.
- Nie wątpię. Mam jeszcze jedno pytanie. Co u Mata ? Dawno się nie odzywał. Coś się stało ?
- Nie, dzwonił przed chwilą. Jutro z samego rana wyjeżdża z ojcem na wieś do swojej rodziny. Ponoć jest tam pięknie, chciał nawet zabrać mnie ze sobą, ale sama rozumiesz, że w obecnym stanie nie dałabym rady jechać. Nie będzie go przez najbliższe kilka dni.
- A co ze szkołą ?
- Z tego co wiem, załatwił sobie zwolnienie. O niczym więcej nie mówił, pomijając głupie żarty.
- Przepraszam, że zapytam. Ty i Mat bardzo się lubicie, a nawet bardzo, bardzo się lubicie. Czy nie myślałaś czasem nad czymś więcej ?
- MAMO ! Mam 16 lat, sama mi ostatnio mówiłaś, że chłopak w tym wieku jest zwyczajną głupotą, a teraz wyjeżdżasz z "czymś więcej" ?
- Tak tylko pytam, nie oburzaj się od razu. Masz całkowitą rację, chciałam po prostu cię sprawdzić.
- Czyli mi nie ufasz...
- Ufam, ale dziewczyny w twoim wieku robią różne głupie rzeczy, których później żałują. Teraz ta twoja koleżanka Ola, niby jest szczęśliwa z tym swoim nowym chłopakiem, ale jak na moje oko długo to nie potrwa. - W sumie dziwnie było się dowiedzieć od własnej matki, że twoja przyjaciółka kogoś ma, ale nie potrafiłam Olki za to winić. Ostatnio zaniedbałam kontakty ze znajomymi.
- Dzięki mamo, że się o mnie troszczysz, ale w tych kwestiach jak na razie nie potrzebuję pomocy.
- Chciałam ci tylko uświadomić, że w razie potrzeby możesz sie do mnie zwrócić. - Kiwnęłam tylko głową w potwierdzeniu, że zrozumiałam i położyłam się na lewym boku, wtulając głowę w poduszkę.


  Obudził mnie dzwoniący telefon. Odebrałam połączenie, usłyszałam nieznajomy głos w słuchawce.
- Cześć. Dodzwoniłem się do Julii ?- Zamilkłam na chwilę zastanawiając się nad tajemniczym, męskim    głosem.
- Halo ? Jest ktoś po drugiej stronie ?
- Taa, cześć. Mogłabym wiedzieć kim jesteś ? - Głos umilkł, przez moment nikt się nie odzywał.
- Tu Nathan.- Chłopak rzucił niechętnie odpowiedź, która tak bardzo mnie nurtowała.
- Nathan ?- Serce zaczęło mi bić szybciej słysząc imię chłopaka.
- Nie wiem czy kojarzysz, chodzimy razem do tej samej klasy.
- Pewnie, że kojarzę. Po prostu znamy się tylko z widzenia, więc nie ukrywam, że jestem zdziwiona twoim telefonem.
- Sam jestem zdziwiony, że odważyłem się zadzwonić.
- A jest jakiś konkretny powód dzięki któremu teraz rozmawiamy ?
- Cóż, chciałbym ci coś wyjaśnić. Masz może teraz czas i ochotę na spotkanie ?- Zapytał nieśmiałym głosem. Spojrzałam na zegarek. Za pięć dziewiętnasta.
- Powiedz gdzie chcesz się spotkać.- Odrzekłam, nie mając w zanadrzu żadnej propozycji.
- Szczerze mówiąc sam nie mam pomysłu na jakieś oryginalne miejsce. Park koło szkoły  ?
- Będę za pół godziny, jeśli ci pasuje.
- Będę czekał. Do zobaczenia...
- Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć. Spojrzałam w lustro; rozczochrane włosy i stare dresowe spodnie nie za dobrze się prezentowały. Miałam jedynie kilkanaście minut na to, aby się przygotować.
  Rozczesałam włosy, idealnie proste opadały teraz na ramiona. Ciemny t-shirt i spodnie, czerwona bandana, czerwone vansy... Zastanawiałam się czy to szykowanie się ma sens. Przecież to tylko spotkanie. Nie wiedziałam nawet w jakim celu tam idę. Ściągnęłam z wieszaka czarną, skórzaną kurtkę, bo powiewał delikatnie wiatr. Wzięłam głęboki wdech, zamknęłam za sobą drzwi. Miałam jedynie 3 minuty by dotrzeć na miejsce. Ruszyłam więc dość szybkim krokiem, nie zważając na nic po drodze. Wiatr plątał mi włosy, robiło się coraz ciemniej. Dostrzegłam niewyraźną sylwetkę Nathana.
  Kręcił się zdenerwowany wokół ławki. Zrobiło mi się słabo wiedząc, że za chwilę stanę przed nim twarzą w twarz. Mimo wszystko wiedziałam, że nie mogę uciec. Obiecałam, że się z nim spotkam.
  Musiałam stawić czoła słabościom. Byłam coraz bliżej. Po ciele przeszły mi dreszcze w momencie kiedy się odwrócił. Czarujący uśmiech posłany w moim kierunku sprawił, że poczułam motyle w brzuchu.
  Dzieliło nas jedynie kilkadziesiąt metrów...
____________________________________________________________

hm, czwarty rozdział również krótszy i nie do końca jestem z niego zadowolona, próbowałam wpleść trochę
więcej dialogów. ;\
Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawienie swojej opinii i wrażenia w formie komentarza.
Pozdrawiam. : )

rozdział 3

 ROZDZIAŁ 3


 Szłam spokojnie ulicą do szkoły. Do rozpoczęcia lekcji pozostało jeszcze pół godziny. Co prawda dzisiaj nie padało, wręcz przeciwnie, zza chmur wychodziło wiosenne słońce, jednak nurtowała mnie wczorajsza sprawa. Z początku czułam lęk.Po tajemniczej wiadomości nadal miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jednak moje obawy zostały rozwiane po tym jak zaczęłam natykać się na coraz większe grupy ludzi. Jedni spieszyli się do pracy, drudzy do szkoły, jeszcze inni wybierali się na poranny spacer ze swoim psem. I pomimo tego, że byli mi oni obcy to w ich otoczeniu czułam się raźniej.Wychodząc zza rogu jednego z mieszkań, ujrzałam mury szkoły. Szkoła była moim drugim domem. Delikatnie żółte tynki, wokół niedawno malowane, drewniane ławki. Teraz z każdej strony można było zobaczyć uczniów spieszących się na lekcje. Jednym z nich był niejaki brunet, którego zdarzyło mi się zauważyć wczoraj. Mijając się w furtce oboje spuściliśmy głowy. Na jego twarzy zauważyłam uśmiech, po czym sama się do siebie uśmiechnęłam. Zauroczył mnie zapach jego perfum. Była to niezwykle wyjątkowa woń, nigdy wcześniej się z taką nie spotkałam. Myślałam nad tym czy się do mnie odezwie, jednak nie usłyszałam ani jednego słowa z jego ust. Wbiegłam więc szybko po schodach i udałam się do biblioteki szkolnej. Może i wyglądało to tak jak bym próbowała od niego uciec, ale w gruncie rzeczy i tak miałam do oddania dwie książki, więc nie chciałam zwlekać ze zwróceniem ich.
Przez większość dnia obserwowałam zachowanie nowego. Muszę przyznać, że nasze spojrzenia dosyć często się ze sobą stykały, ale uznałam, że to po prostu zwykły przypadek. Wydawał mi się dość normalny. Zdziwiło mnie tylko to, że z nikim nie rozmawiał. Co prawda podchodziły do niego różne dziewczyny, ale nie próbował nawet podtrzymać rozmowy. Przyznam, że nawet mi tym imponował, ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że skoro nie jest zainteresowany nawet najpiękniejszymi dziewczynami to co dopiero mną.
 Ostatnią naszą lekcją była geografia. Siedzieliśmy znudzeni czekając na dzwonek. Miałam wrażenie, że trwało to całą wieczność. Miałam ochotę tak po prostu wyjść gdy nagle nauczycielka wypowiedziała moje nazwisko.
 - Panno Widlewska, byłabym naprawdę zadowolona gdyby panna chociaż przez chwilę nie zasypiała na mojej lekcji.- Kobieta obdarzyła mnie surowym spojrzeniem.
 - Oczywiście. Przepraszam, ale się zamyśliłam. Obiecuję, że będę uważać.
 - Cieszy mnie to. Mam nadzieję, że jesteś przygotowana do dzisiejszej lekcji, bo właśnie idziesz do odpowiedzi. -No tak, jeszcze tego brakowało...Wstałam z krzesła, zmierzając w kierunku tablicy.
 Przyznam, że się trochę stresowałam, ale niepotrzebnie. Wróciłam na miejsce z naciąganą piątką, co nie zmieniało faktu, że nadal była to piątka. Do końca lekcji sprawiałam wrażenie skupionej...

 ***

 Minął już ponad tydzień od momentu kiedy ujrzałam nowego. Do tej pory nic się nie zmieniło, pomijając fakt, że poznałam jego imię. Uroczy Nathan nadal jednak był zamknięty na innych, sama go nie rozumiałam, tak wiele osób próbowało nawiązać z nim kontakt, a on zaprzestawał tylko na zwyczajnym powitaniu. Cóż, jest jeszcze jedna sprawa. W domu nie jest za cudownie, myślałam, że kiedy wróci tata będzie tylko i wyłącznie lepiej, a jest całkiem odwrotnie. Rodzice ciągle się kłócą, brat jest coraz bardziej nieobecny, często wychodzi z domu do kolegów. W sumie się mu nie dziwię, bo ciężko znieść te ciągłe narzekania. Ja sama staram się przesiadywać u przyjaciółek, ale nawet one ostatnio nie mają dla mnie czasu. Siedzę więc w parku czytając książki, a czasem po prostu wychodzę  pobiegać. Z nauką też nie jest źle, ale mogłoby być dużo lepiej. Ojciec zawsze pragnął czerwonego paska na moim świadectwie, ale powoli stawał się on tylko marzeniem.
 Dzisiejszej soboty również nie zastałam miłej atmosfery. Włożyłam więc na siebie byle co, zabrałam ze sobą książkę z historii i pobiegłam wprost do parku.
 Wybiła 13.00. Przeciągnęłam się, po czym znowu wbiłam głowę w książkę. Oparłam się o ławkę szukając odrobiny cienia. Dzień był naprawdę upalny jak na środek maja. Tylko w niektórych miejscach można było dojrzeć niewielkie obłoki. Byłam już trochę znudzona historią. Odłożyłam książkę i westchnęłam. Nagle usłyszałam jakieś wrzaski, wiwaty. Zaciekawiona zaczęłam iść w kierunku z którego dochodziły głosy. Krzyki były coraz głośniejsze. W momencie kiedy udało mi się wychwycić słowo " Espania" zorientowałam się o co chodzi. Naprawdę z moją pamięcią było coś nie tak.
 Jeszcze niedawno ekscytowałam się tym, że 29 maja hiszpańska kadra zjawi się w Gdańsku. Sama się sobie dziwiłam, że tak szybko o tym zapomniałam.
 Zawładnęły mną chyba emocje, bo chwilę później stałam w tym tłumie salutując wraz z innymi nazwiska moich ideałów. Ciężko było przedrzeć się przez ogromną ilość kibiców, ale sam fakt, że widziałam
 ich na własne oczy był dla mnie niezwykłym przeżyciem. Gardło zaczęło mnie bardzo boleć, jednak w tej chwili to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że za chwilę z autobusu wyjdzie Xavi, Torres czy Iniesta. Doprawdy ciężko było mi się ocknąć z tego całego szału. Dopiero wtedy gdy jeden z ochroniarzy odepchnął mnie na bok zrozumiałam, że zachowuję się głupio. Zazwyczaj byłam bardzo spokojna i nieśmiała, a teraz nie umiałam się uspokoić.
 Piłkarze wkroczyli do hotelu stojącego naprzeciwko autokaru. Najwyraźniej tam byli zakwaterowani. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Pozostała jedynie grupa mężczyzn dyskutująca na temat tegorocznego
 EURO, nie zwróciłam szczególnej uwagi na to co mówią. Spojrzałam jeszcze raz na budynek, w którym znajdowali się piłkarze, po czym odwróciłam głowę ruszając w kierunku parku. Modliłam się tylko o to, żebym jeszcze kiedyś mogła zobaczyć moich mistrzów. Myślami byłam już daleko od rzeczywistości.
Nie mogłam doczekać się pierwszych rozgrywek.
____________________________________________________________________
Trzeci rozdział trochę krótki i niedopracowany, ale wena mnie opuściła :c
Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawienie opinii w formie komentarza. :)

poniedziałek, 13 lutego 2012

rozdział 2

 ROZDZIAŁ 2

 utwór: Damien Rice- Delikate


 Otworzyłam drzwi, mama z bratem oglądali właśnie jakiś film. Wymieniliśmy tylko spojrzenia, po czym wczołgałam się na górę do własnego pokoju zabierając się za stos lekcji. Na chwilę zapomniałam o swoich dziwnych marzeniach, doprawdy niewielu miało takie życie jak ja, powinnam dziękować wszystkim dookoła, a nie chcieć wciąż więcej. W głowie mi się chyba poprzewracało. Powinnam skupić się na nauce, w końcu niedługo wychodzę z gimnazjum, muszę iść dalej, muszę być rozważna, okres beztroskiego dzieciństwa już dawno minął, a przede mną lata nauki i pracy. Udałam się więc na kolację z biologią. Siedziałam, wpatrując się w książkę, delektując się smakiem kanapek z serem i pomidorem. Po kolacji wzięłam szybki prysznic, obejrzałam mecz, komentując go z Matem na gadu. Barcelona wygrała 3:1 z Valencią. Ucieszył mnie ten fakt, ale tylko na chwilę. Znudzona rzeczywistością położyłam się spać, na szczęście tego dnia nie miałam za wiele do nauki, więc z czystą przyjemnością mogłam upajać się urokiem nocy za oknem. Księżyć świecił naprawdę bardzo jasno, w końcu była pełnia.Po chwili poczułam się senna, więc odwróciłam się do ściany, nawet nie wiem kiedy całkowicie odpłynęłam.

 Rano nie zastałam przyjemnego słońca jak poprzedniego dnia, tym razem zostałam powitana przez deszcz, wiatr i ciemne chmury. Spóźniłam się na pierwszą lekcję, miałam jednak szczęście, że była to godzina wychowawcza. Nauczyciel tylko spojrzał spod okularów, wpisał mi spóźnienie i pozwolił usiąść na miejscu. Wyglądałam okropnie, moja blada cera w połączeniu z podkrążonymi oczami mogłaby wystraszyć każdego. Nie lubiłam zwracać na siebie uwagi, a tym czasem wpatrywała się we mnie cała klasa. Zajęłam miejsce pod oknem udawając, że skupiam się na słowach nauczyciela. Nie wiem czemu, ale na chwilę spojrzałam w bok i ujrzałam całkiem nową twarz. Całkowicie mnie zatkało. Dobrze zbudowany, brunet o czekoladowych oczętach kierował swój wzrok również w moją stronę. Nie wiedziałam czy się uśmiechnąć czy odwrócić, spoglądałam na niego tak jakbym zobaczyła anioła. Szesnastolatek pozostał niewzruszony, jednak nie przestawał się na mnie patrzeć. Czułam się zakłopotana. Ocknąwszy się, szybko odwróciłam się w kierunku okna. Siedzący obok mnie Mat skrzywił się, sprawiając wrażenie zdziwionego. Do końca lekcji byłam spięta. Zaraz po dzwonku pobiegłam szybko pod salę gimnastyczną gdzie mieliśmy mieć teraz w-f. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czułam się tak jak nigdy przedtem. Dobiegły  mnie Ola z Kaśką. Były bardzo podekscytowane, z początku nie wiedziałam czemu, ale zaraz zorientowałam się, że chodziło o nowego. Wszystkie dziewczyny z klasy wzdychały teraz na jego widok. Usiadłam w szatni, Mat podszedł do mnie. Trochę się denerwował. Przywitał się ze mną po czym się dosiadł pytając czy i ja dostałam szału na punkcie nowego. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Czułam takie wewnętrzne zmieszanie, że nie byłam w stanie określić co do niego żywię.
 - Nie znam go przecież, więc jak mogę mieć na jego punkcie obsesję. Przereklamowany koleś, pewnie taki sam jak ci pozostali z naszej okolicy.- odpowiedziałam mu.
 - Rozmawiałem z nim dzisiaj, ale najwidoczniej nie miał ochoty na rozmowę, bo po chwili przeprosił i się zmył. Jest jakiś dziwny. Tak dziwnie na ciebie spoglądał przez większość lekcji,
 obojętnie, ale jednak nie mógł przestać się na ciebie gapić.
 - Nic dziwnego, nie codzień spotyka się zombie w szkole.
 - Mat parsknął śmiechem. - Masz za niską samoocenę moja droga. Trochę więcej wiary w siebie.
 - Łatwo ci powiedzieć...

  ***

 Jednak naprawdę zaczęłam się zastanawiać nad tym co powiedział Mat. Może rzeczywiście nowy miał jakieś zamiary, niekoniecznie dobre. Myślałam nad tym przez cały dzień, nawet gdy przyszła do mnie Kaśka zachowywałam się dziwnie. Wieczorem poszłam z bratem do kina. Nie miałam ochoty, ale nie mogłam mu odmówić. Wpadłam po drodze do sklepu chcąc kupić coś na seans. Nie umiałam oglądac filmu gdy pod ręką nie miałam czegoś do jedzenia. Ogółem uwielbiałam jeść, pewnie dlatego pomimo dość szczupłej sylwetki
 miałam odstający brzuch. Zajęliśmy środkowy rząd, ogółem byliśmy tylko my i kilka innych osób, a film był średni. Jednak cieszyłam się, że uszczęśliwiłam brata. Wyszliśmy z kina po 22, było już
 ciemno i chłodnawo. Kazałam bratu poczekać, a ja zadzwoniłam do mamy. Okazało się, że jednak zepsuł się jej samochód. Musieliśmy wracać pieszo. Zdenerwowałam się trochę, bo młody już kaszlał. Oddałam mu swoją bluzę. Niewielu ludzi przechadzało się teraz ulicami Gdańska. Było mi strasznie zimno, ale musieliśmy wrócić. Kiedy przechodziłam przez pasy poczułam na sobie czyiś wzrok. Potem przez dłuższy czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Wystraszyłam się, więc próbowałam zrobić cokolwiek aby przestać
 się bać.
 - A tak  w ogóle to jak minął dzisiejszy dzień w szkole ? - Zaczęłam zadręczać pytaniami brata.
 -Właściwie tak jak zawsze, pamiętasz jak uczyłem się do odpowiedzi ?
 - No jasne.
 - No więc widzisz, dostałem 5 i jestem zadowolony. To mój szczęliwy dzień.
 - Nie wątpię. No i gratuluję, mi dzień minął średnio.
 - A właśnie, wiesz może co to za nowy chłopak w szkole ? Dzisiaj po lekcjach gdy wracaliśmy do domu zapytał się mnie czy jesteś moją siostrą.
 - I co mu powiedziałeś ?
 - O, czyli jednak go znasz.
 - Nie do końca, nie zamieniłam z nim ani słowa.
 - Ahm. Potwierdziłem to, że jesteś moją siostrą, ale czy zrobiłem coś złego ?
 - Nie, skądże, po prostu zdziwiło mnie to, że się o mnie pytał. No, ale najwyraźniej miał jakiś powód. - Rozejrzałam się jeszcze czy nikt nas nie obserwuje po czym szybko przebiegliśmy z bratem
na drugą stronę ulicy gdzie znajdował się nasz dom. Mimowolnie poczułam ulgę, przekraczając próg mieszkania. Czułam się po prostu bezpieczniej...

 ***

Dochodziła 23, właśnie kończyłam pić gorącą herbatę, kiedy do kuchni weszła mama oznajmiając mi, że    Michał wyjątkowo szybko zasnął.
 - Wiesz, że nawet nie ruszył konsoli ? - szepnęła z podekscytowaniem.
 - No co ty, aż dziwne. - odpowiedziałam.
 - Taak, ale najwyraźniej był przemęczony.
 - Całkiem możliwe, to był wyczerpujący dzień, w dodatku ta pogoda. Wybacz mamo, ale ja również chciałabym już się położyć.
 - Rozumiem, w końcu jutro idziesz do szkoły.
 - Dokładnie. Dobranoc mamo, mam nadzieję, że młody się nie rozchoruje, bo po drodze kaszlał.
 - Oby nie. Dobranoc.

 Ruszyłam pędem do swojego pokoju. Sięgnęłam po laptopa by odczytać wiadomości. Dostałam powiadomienie o jutrzejszym sprawdzianie. No świetnie, całkowicie wyleciało mi z głowy. Ale dostałam też wiadomość od jakiegoś nieznanego mi numeru. Zdziwiłam się gdy ujrzałam pierwsze jej wersy." Cześć. Jak było w kinie ? Widziałem, że po drodze było ci zimno i chciałem ci dać swoją bluzę, ale nie mogłem się ujawnić.Chyba się wystraszyłaś, więc jeśli tak to przepraszam. Śpij dobrze, dobranoc ! ;) ".- Przez najbliższe kilka minut nie mogłam oderwać wzorku od ekranu laptopa.
Czyli to nie były tylko moje przypuszczenia. Ktoś naprawdę tam był i mnie obserwował.
I po tym wszytskim bezczelnie napisał, że mam spać dobrze. No cóż, zapowiadała się kolejna, długa nieprzespana noc...


ps. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne i literówki. Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawieniu komentarza. ;)

rozdział 1

 ROZDZIAŁ 1 
 utwór: James Blunt- Same Mistake


 ***

 Wschodziło słońce. Otworzyłam powieki by po chwili znowu je zamknąć. 
 No tak, znowu się nie wyspałam.Powiedziałam sama do siebie.
 Przyznam, że ostatnio nie sypiam zbyt dobrze. Nie wiem czy to taki wiek czy po prostu jakieś moje upodobania. 
 Śpię zazwyczaj dwie, trzy godziny, pomijając weekendy.
 W poniedziałki, wtorki, piątki..chyba logiczne, że muszę wstać wcześniej, tak, tak, szkoła, trzecia gimnazjum.
 Po szkole nie mam całkowicie na nic ochoty, siadam przy laptopie, czytam, oglądam filmy. Wszystko byle nie nauka. 
 Z wzorowej uczennicy niewiele pozostało. Przy lekcjach zasiadam wieczorami, kończę grubo po północy.
 No i potem narzekam, że się nie wysypiam... 
 Cały mój schemat dnia, wiem, cholernie nudny, ale tak właśnie żyję. 
 Leżałam wtulona w moją pachnącą pościel, w wygodnym łóżku, w moim przytulnym pokoju, mimo tego nie mogłam zasnąć. 
 Czułam się conajmniej dziwnie, wewnątrz czułam pustkę, samotność, ale było mi z tym dobrze.
 Otworzyłam oczy, miły i przyjemny sen nie wchodził w grę. Wpatrywałam się przez jakiś czas we wschodzące słońce.
 Robiło się coraz jaśniej. Poczułam się jak bohaterzy oper mydlanych. Uwielbiałam to uczucie kiedy słońce gładziło mnie swoimi promykami. "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje." Dzisiaj było to prawdą, pomimo zmęczenia czułam się tak beztrosko, było mi dobrze, poczułam takie ciepło, wiosenną atmosferę. Postanowiłam, że nie mam na co zwlekać. 
 Jeszcze tylko półtora godziny do 8.00, dla zwykłego człowieka może to i dużo, ale z pewnością nie dla mnie. 
 Strasznie się ociągam,chodzę po domu bez celu, nie wiem co mam ze sobą zrobić. 
 Podeszłam więc do szafy, wybrałam różową bluzkę, może i nawet bardziej wyglądała na beżową. To bez znaczenia, miała takie delikatne koronki i kokardkę  przy dekolcie. 
 Zdecydowanie była moją ulubioną. Dobrałam do tego wąskie, brązowe spodnie i splątałam włosy w szybkiego koka. Wyczyściłam swoje ulubione trampki, zrobiłam delikatny makijaż, o ile można to nazwać w ogóle makijażem i spakowałam książki. Dzisiaj wyjątkowo szybko się z tym uporałam. Mama jeszcze spała, brat też. Wyszłam więc na balkon. Dopiero teraz poczułam się tak świeżo, poranek był dość ciepły, na około zakwitały czereśnie, jabłonie. Wszystko było takie piękne i właśnie dzięki temu czułam się wspaniale. Mogłabym zostać tam na długo, ale niestety mama przyszła mnie obudzić i ku jej zdziwieniu
 ją wyprzedziłam, nie ma co ukrywać, jestem zazwyczaj śpiochem, więc trochę się zdziwiła. 
 - No to mamy dzisiaj pierwszego rannego ptaszka. - Rzekła, po czym obdarzyła mnie uśmiechem.
 - Nie mogłam spać.
 - Nic dziwnego, jeśli za oknem widzi się tak piękne słońce. 
 - Nie potrafiłam nie odwzajemnić uśmiechu. Mama była bardzo pogodną kobietą, zawsze mnie rozumiała, pomimo różnicy wieku
 świetnie się z nią dogadywałam.
 - Mamo !! - Usłyszałam krzyk brata.
 - Zbieraj się do szkoły,ja pójdę do niego zajrzeć. 
 - Idź, idź, ja tylko umyję zęby i zaraz będę spadać. Mam iść z Michałem ? 
 - Nie, odwiozę go sama, jak zwykle zapomniał o zadaniu domowym, pewnie teraz chce, żebym mu       pomogła.
 - Pewnie tak. - Rzuciłam na pożegnanie tylko zwykłe "cześć" i zeszłam na dół. 


 ***

 W drodze do szkoły myślałam nad dzisiejszymi lekcjami, nad tym co się wydarzy i nad tym co się nie  wydarzy. 
 Takie zwykłe rozmyślania, szłam sama, więc nie miałam do kogo się odezwać, pozostały mi tylko wewnętrzne przemyślenia.
 Do szkoły właściwie nie mam daleko, jakieś 10-15 minut. Czasem dowozi mnie mama, ale przy takiej pogodzie ta wersja wydawała się wręcz niemożliwa. Upajałam się widokiem kwitnących drzew i ich zapachem. Przyglądałam się wszystkiemu dookoła.
 Po drodze nic ciekawego się nie wydarzyło. W szkole zameldowałam się kilka minut przed ósmą. Położyłam
 plecak pod klasą kierując się w kierunku parapetu. Chwilę spoglądałam na dwie całujące się dziewczyny. Zastanawiałam się czy ja bym tak potrafiła. Nigdy nie pociągały mnie kobiety, więc było to dla mnie absurdalne, ale próbowałam zrozumieć jak musi wyglądać ich związek. Od dawna każdy wiedział, że są razem. I wydawało mi się, że są szczęśliwe. A to chyba najważniejsze.
 Z rozmyślań wyrwał mnie dopiero dzwonek. Stanęłam posłusznie pod klasą. Po chwili pojawiła się reszta mojej klasowej załogi, w tym Ola i  Kaśka, moje przyjaciółki. Ciemne duże oczy Kasii powitały mnie z radością, po jej głosie wywnioskowałam, że się cieszy. Ola chyba również była w dobrym nastroju, a przynajmniej na to wskazywała jej mina.
 - Jak tam nastrój ?-Spytała Kaśka. 
 -Nie narzekam, całkiem dobry, ale nie chcę zapeszać.Dopiero dzień się zaczął... - Odpowiedziałam jej.
 Nie miałam ochoty na rozmowy. Byłam w takim odciętym od rzeczywistości stanie, pełna nadziei i marzeń. 
 - Oglądamy dzisiaj mecz ? - Obróciłam się i ujrzałam Mata. 
 - Jeszcze ci się nie znudziło moje towarzystwo ? Wiesz, zazwyczaj jestem strasznie nuda i nie mówię nic mądrego.
 - No coś ty. Od kiedy ty mi się znudziłaś ? Nie mogę złamać mojej przysięgi, że cię nigdy nie zostawię, fakt faktem, składałem ci ją w drugiej klasie podstawówki, ale obiecałem. Wiesz, że jesteś dla mnie ważna, nie wyobrażam sobie końca naszej przyjaźni, Dżes.
 - Jak zwykle odprawiasz mi rytuały jaka to ja jestem dla ciebie ważna,  wiesz, że tego nie lubię...
 - Lubiłam jednak jak mówił mi Dżes, właściwie miałam na imię Julia, nigdy nie wiedziałam dlaczego tak mnie zwie, ale jakoś nigdy mnie to nie obchodziło. Wiedziałam, że mogę na nim polegać i zawsze mogę mu zaufać. c; To było dla mnie najważniejsze. Większość ludzi myślało, że jesteśmy parą. A tak naprawdę łączyła nas tylko przyjaźń, nic więcej. Miłość w moim wieku uważam za głupotę. Najpierw jest pięknie, a potem i tak wszystko się wali, więc po co się w to angażować. Ceniłam sobie rodzinę i przyjaciół. Oni byli moimi aniołami, podnosili mnie zawsze na duchu gdy czułam się fatalnie i potrafili śmiać się z z byle powodu, z nimi zawsze czułam się lepiej...
 - Dobrze wiesz, że nie możemy przegapić dzisiejszego meczu. - posłałam mu żartobliwy, czarujący uśmiech. Mat nie lubił piłki nożnej,  ale oglądał mecze dla mnie, wiedział, że to kocham i usiłował na siłę sprawić bym była szczęśliwa. Udawało mu się to, ale z kolei ja miałam wyrzuty, że go zmuszam...

 Polonistka otworzyła nam drzwi. Ona również była w dobrym humorze. Słońce przebijało się przez żaluzje.
 Znowu poczułam ten napływ dobrej energii, entuzjazmu. Nauczycielka cały czas gdzieś wychodziła, miała ponoćjakieś ważne sprawy do załatwienia i musiała zostawiać nas samych. Mi to było na rękę, bo nie miałam ochoty pisać opowiadań czy notatek.
 Siedziałam z Matem i rysowaliśmy różne bahomazy. Śmialiśmy się z dawnych czasów kiedy byliśmy jeszcze dziećmi.W tej chwili wróciła pani. Uśmiechnęła się do nas i oznajmiła, że do naszej klasy dojdzie nowy kolega. Zbytnio się tym nie przejełam, dość często ktoś dochodził, a potem odchodził.Gdańsk jest dużym miastem.. Skład klasy ciągle się zmieniał.
 Zdziwiło mnie tylko to, że przeprowadza się do nowej szkoły w połowie półrocza, było to dla mnie bez sensu, ale najwyraźniej musiał mieć jakiś powód. 
 Do końca lekcji siedziałam na krześle i rysowałam z Matem. 
 Dzień mijał powoli, ale w miarę przyjemnie. Po ostatnim dzwonku poszłam z dziewczynami na lody. 
 - Mogłabym tylko jeszcze prosić o polewę ?
 - Oczywiście.
 - Dziękuję bardzo. -Odeszłam delektując się wspaniałym smakiem lodów waniliowych z polewą czekoladową. Mmm, moje ulubione...
 Usiadłyśmy przy stoliku obok budki z lodami. Zaczęłyśmy rozmawiać o dzisiejszym dniu. Dziewczyny miały to do siebie, że były strasznymi gadułami, czasem faktycznie słuchając ich można było zwariować. Tym razem dyskutowały na temat mody. Doprawdy ciężko było mi znosić podekscytowania z powodu pojawienia
 się nowego numeru "Glamour" czy nowej pary butów w garderobie Kaśki. Lubiłam wyglądać ładnie, ale aż tak wielkiej wagi do swojego wyglądu nie przywiązywałam.
  Owszem, kochałam Olę i Kaśkę jak własne siostry, ale różniłyśmy się pod wieloma względami. Dzisiaj, nie miałam ochoty wdawać się w dyskusję.SKupiłam się zupełnie nie wiem czemu na budce z lodami. Wpatrywanie się w ten delikatny pomarańczowy kolor budynku wydawało mi się przyjemne. Co jak co, ale to właśnie tutaj mieli najlepsze lody w mieście, o ile nie na świecie. Pamiętam jeszcze jak przychodziłam tu z rodzicami. Nic dziwnego, że mam sentyment do tego miejsca. Zbliżała się 18, więc rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę. Kasia oczywiście stwierdziła, że musi się uczyć, a Ola, że planuje jechać z mamą na zakupy do galerii handlowej. Szłam więc sama wąską alejką. Nie miałam ochoty wracać do domu.
 Tam czekały na mnie lekcje i inne obowiązki, a jestem strasznym leniuchem . Myślałam nad tym co mogłabym jeszcze dzisiaj zrobić. Usiadłam na ławce niedaleko alejki. Przejrzałam  
 aktualności w necie. Hm, "Problemy w Rosji", "Nowy, skuteczny środek na odchudzanie", "Historia słynnego modela". Rzeczywiście ciekawe tematy, ale z pewnością nie dla mnie. 
Był jeszcze o piłkarzach, którzy już niedługo przyjechać mają do Polski. Miałam zacząć czytać, ale bateria padła. Wściekłam się sama na siebie za zwykłą głupotę.Postanowiłam, że wrócę jednak do domu. Nastrój całkowicie uległ zmianie, pomimo tego, że dzień był nadal piękny poczułam się dziwnie. Zapragnęłam jakiegoś oderwania od szkoły, domu i ludzi, którzy mnie otaczają. Co prawda moje życie nie było złe, ale właśnie dzisiaj nadszedł czas na zmiany. Szłam więc ponownie alejką mijając zabieganych przechodniów...Szłam, bo musiałam, ale w głębi serca czułam, że chcę znaleźć się w całkiem innym miejscu, że chcę coś zmienić, miałam jednak mieszane uczucia, nie wiedziałam czego naprawdę chcę...


ps. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne i literówki. Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawieniu komentarza. ;)