ROZDZIAŁ 1
utwór: James Blunt- Same Mistake
***
Wschodziło słońce. Otworzyłam powieki by po chwili znowu je zamknąć.
No tak, znowu się nie wyspałam.Powiedziałam sama do siebie.
Przyznam, że ostatnio nie sypiam zbyt dobrze. Nie wiem czy to taki wiek czy po prostu jakieś moje upodobania.
Śpię zazwyczaj dwie, trzy godziny, pomijając weekendy.
W poniedziałki, wtorki, piątki..chyba logiczne, że muszę wstać wcześniej, tak, tak, szkoła, trzecia gimnazjum.
Po szkole nie mam całkowicie na nic ochoty, siadam przy laptopie, czytam, oglądam filmy. Wszystko byle nie nauka.
Z wzorowej uczennicy niewiele pozostało. Przy lekcjach zasiadam wieczorami, kończę grubo po północy.
No i potem narzekam, że się nie wysypiam...
Cały mój schemat dnia, wiem, cholernie nudny, ale tak właśnie żyję.
Leżałam wtulona w moją pachnącą pościel, w wygodnym łóżku, w moim przytulnym pokoju, mimo tego nie mogłam zasnąć.
Czułam się conajmniej dziwnie, wewnątrz czułam pustkę, samotność, ale było mi z tym dobrze.
Otworzyłam oczy, miły i przyjemny sen nie wchodził w grę. Wpatrywałam się przez jakiś czas we wschodzące słońce.
Robiło się coraz jaśniej. Poczułam się jak bohaterzy oper mydlanych. Uwielbiałam to uczucie kiedy słońce gładziło mnie swoimi promykami. "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje." Dzisiaj było to prawdą, pomimo zmęczenia czułam się tak beztrosko, było mi dobrze, poczułam takie ciepło, wiosenną atmosferę. Postanowiłam, że nie mam na co zwlekać.
Jeszcze tylko półtora godziny do 8.00, dla zwykłego człowieka może to i dużo, ale z pewnością nie dla mnie.
Strasznie się ociągam,chodzę po domu bez celu, nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Podeszłam więc do szafy, wybrałam różową bluzkę, może i nawet bardziej wyglądała na beżową. To bez znaczenia, miała takie delikatne koronki i kokardkę przy dekolcie.
Zdecydowanie była moją ulubioną. Dobrałam do tego wąskie, brązowe spodnie i splątałam włosy w szybkiego koka. Wyczyściłam swoje ulubione trampki, zrobiłam delikatny makijaż, o ile można to nazwać w ogóle makijażem i spakowałam książki. Dzisiaj wyjątkowo szybko się z tym uporałam. Mama jeszcze spała, brat też. Wyszłam więc na balkon. Dopiero teraz poczułam się tak świeżo, poranek był dość ciepły, na około zakwitały czereśnie, jabłonie. Wszystko było takie piękne i właśnie dzięki temu czułam się wspaniale. Mogłabym zostać tam na długo, ale niestety mama przyszła mnie obudzić i ku jej zdziwieniu
ją wyprzedziłam, nie ma co ukrywać, jestem zazwyczaj śpiochem, więc trochę się zdziwiła.
- No to mamy dzisiaj pierwszego rannego ptaszka. - Rzekła, po czym obdarzyła mnie uśmiechem.
- Nie mogłam spać.
- Nic dziwnego, jeśli za oknem widzi się tak piękne słońce.
- Nie potrafiłam nie odwzajemnić uśmiechu. Mama była bardzo pogodną kobietą, zawsze mnie rozumiała, pomimo różnicy wieku
świetnie się z nią dogadywałam.
- Mamo !! - Usłyszałam krzyk brata.
- Zbieraj się do szkoły,ja pójdę do niego zajrzeć.
- Idź, idź, ja tylko umyję zęby i zaraz będę spadać. Mam iść z Michałem ?
- Nie, odwiozę go sama, jak zwykle zapomniał o zadaniu domowym, pewnie teraz chce, żebym mu pomogła.
- Pewnie tak. - Rzuciłam na pożegnanie tylko zwykłe "cześć" i zeszłam na dół.
***
W drodze do szkoły myślałam nad dzisiejszymi lekcjami, nad tym co się wydarzy i nad tym co się nie wydarzy.
Takie zwykłe rozmyślania, szłam sama, więc nie miałam do kogo się odezwać, pozostały mi tylko wewnętrzne przemyślenia.
Do szkoły właściwie nie mam daleko, jakieś 10-15 minut. Czasem dowozi mnie mama, ale przy takiej pogodzie ta wersja wydawała się wręcz niemożliwa. Upajałam się widokiem kwitnących drzew i ich zapachem. Przyglądałam się wszystkiemu dookoła.
Po drodze nic ciekawego się nie wydarzyło. W szkole zameldowałam się kilka minut przed ósmą. Położyłam
plecak pod klasą kierując się w kierunku parapetu. Chwilę spoglądałam na dwie całujące się dziewczyny. Zastanawiałam się czy ja bym tak potrafiła. Nigdy nie pociągały mnie kobiety, więc było to dla mnie absurdalne, ale próbowałam zrozumieć jak musi wyglądać ich związek. Od dawna każdy wiedział, że są razem. I wydawało mi się, że są szczęśliwe. A to chyba najważniejsze.
Z rozmyślań wyrwał mnie dopiero dzwonek. Stanęłam posłusznie pod klasą. Po chwili pojawiła się reszta mojej klasowej załogi, w tym Ola i Kaśka, moje przyjaciółki. Ciemne duże oczy Kasii powitały mnie z radością, po jej głosie wywnioskowałam, że się cieszy. Ola chyba również była w dobrym nastroju, a przynajmniej na to wskazywała jej mina.
- Jak tam nastrój ?-Spytała Kaśka.
-Nie narzekam, całkiem dobry, ale nie chcę zapeszać.Dopiero dzień się zaczął... - Odpowiedziałam jej.
Nie miałam ochoty na rozmowy. Byłam w takim odciętym od rzeczywistości stanie, pełna nadziei i marzeń.
- Oglądamy dzisiaj mecz ? - Obróciłam się i ujrzałam Mata.
- Jeszcze ci się nie znudziło moje towarzystwo ? Wiesz, zazwyczaj jestem strasznie nuda i nie mówię nic mądrego.
- No coś ty. Od kiedy ty mi się znudziłaś ? Nie mogę złamać mojej przysięgi, że cię nigdy nie zostawię, fakt faktem, składałem ci ją w drugiej klasie podstawówki, ale obiecałem. Wiesz, że jesteś dla mnie ważna, nie wyobrażam sobie końca naszej przyjaźni, Dżes.
- Jak zwykle odprawiasz mi rytuały jaka to ja jestem dla ciebie ważna, wiesz, że tego nie lubię...
- Lubiłam jednak jak mówił mi Dżes, właściwie miałam na imię Julia, nigdy nie wiedziałam dlaczego tak mnie zwie, ale jakoś nigdy mnie to nie obchodziło. Wiedziałam, że mogę na nim polegać i zawsze mogę mu zaufać. c; To było dla mnie najważniejsze. Większość ludzi myślało, że jesteśmy parą. A tak naprawdę łączyła nas tylko przyjaźń, nic więcej. Miłość w moim wieku uważam za głupotę. Najpierw jest pięknie, a potem i tak wszystko się wali, więc po co się w to angażować. Ceniłam sobie rodzinę i przyjaciół. Oni byli moimi aniołami, podnosili mnie zawsze na duchu gdy czułam się fatalnie i potrafili śmiać się z z byle powodu, z nimi zawsze czułam się lepiej...
- Dobrze wiesz, że nie możemy przegapić dzisiejszego meczu. - posłałam mu żartobliwy, czarujący uśmiech. Mat nie lubił piłki nożnej, ale oglądał mecze dla mnie, wiedział, że to kocham i usiłował na siłę sprawić bym była szczęśliwa. Udawało mu się to, ale z kolei ja miałam wyrzuty, że go zmuszam...
Polonistka otworzyła nam drzwi. Ona również była w dobrym humorze. Słońce przebijało się przez żaluzje.
Znowu poczułam ten napływ dobrej energii, entuzjazmu. Nauczycielka cały czas gdzieś wychodziła, miała ponoćjakieś ważne sprawy do załatwienia i musiała zostawiać nas samych. Mi to było na rękę, bo nie miałam ochoty pisać opowiadań czy notatek.
Siedziałam z Matem i rysowaliśmy różne bahomazy. Śmialiśmy się z dawnych czasów kiedy byliśmy jeszcze dziećmi.W tej chwili wróciła pani. Uśmiechnęła się do nas i oznajmiła, że do naszej klasy dojdzie nowy kolega. Zbytnio się tym nie przejełam, dość często ktoś dochodził, a potem odchodził.Gdańsk jest dużym miastem.. Skład klasy ciągle się zmieniał.
Zdziwiło mnie tylko to, że przeprowadza się do nowej szkoły w połowie półrocza, było to dla mnie bez sensu, ale najwyraźniej musiał mieć jakiś powód.
Do końca lekcji siedziałam na krześle i rysowałam z Matem.
Dzień mijał powoli, ale w miarę przyjemnie. Po ostatnim dzwonku poszłam z dziewczynami na lody.
- Mogłabym tylko jeszcze prosić o polewę ?
- Oczywiście.
- Dziękuję bardzo. -Odeszłam delektując się wspaniałym smakiem lodów waniliowych z polewą czekoladową. Mmm, moje ulubione...
Usiadłyśmy przy stoliku obok budki z lodami. Zaczęłyśmy rozmawiać o dzisiejszym dniu. Dziewczyny miały to do siebie, że były strasznymi gadułami, czasem faktycznie słuchając ich można było zwariować. Tym razem dyskutowały na temat mody. Doprawdy ciężko było mi znosić podekscytowania z powodu pojawienia
się nowego numeru "Glamour" czy nowej pary butów w garderobie Kaśki. Lubiłam wyglądać ładnie, ale aż tak wielkiej wagi do swojego wyglądu nie przywiązywałam.
Owszem, kochałam Olę i Kaśkę jak własne siostry, ale różniłyśmy się pod wieloma względami. Dzisiaj, nie miałam ochoty wdawać się w dyskusję.SKupiłam się zupełnie nie wiem czemu na budce z lodami. Wpatrywanie się w ten delikatny pomarańczowy kolor budynku wydawało mi się przyjemne. Co jak co, ale to właśnie tutaj mieli najlepsze lody w mieście, o ile nie na świecie. Pamiętam jeszcze jak przychodziłam tu z rodzicami. Nic dziwnego, że mam sentyment do tego miejsca. Zbliżała się 18, więc rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę. Kasia oczywiście stwierdziła, że musi się uczyć, a Ola, że planuje jechać z mamą na zakupy do galerii handlowej. Szłam więc sama wąską alejką. Nie miałam ochoty wracać do domu.
Tam czekały na mnie lekcje i inne obowiązki, a jestem strasznym leniuchem . Myślałam nad tym co mogłabym jeszcze dzisiaj zrobić. Usiadłam na ławce niedaleko alejki. Przejrzałam
aktualności w necie. Hm, "Problemy w Rosji", "Nowy, skuteczny środek na odchudzanie", "Historia słynnego modela". Rzeczywiście ciekawe tematy, ale z pewnością nie dla mnie.
Był jeszcze o piłkarzach, którzy już niedługo przyjechać mają do Polski. Miałam zacząć czytać, ale bateria padła. Wściekłam się sama na siebie za zwykłą głupotę.Postanowiłam, że wrócę jednak do domu. Nastrój całkowicie uległ zmianie, pomimo tego, że dzień był nadal piękny poczułam się dziwnie. Zapragnęłam jakiegoś oderwania od szkoły, domu i ludzi, którzy mnie otaczają. Co prawda moje życie nie było złe, ale właśnie dzisiaj nadszedł czas na zmiany. Szłam więc ponownie alejką mijając zabieganych przechodniów...Szłam, bo musiałam, ale w głębi serca czułam, że chcę znaleźć się w całkiem innym miejscu, że chcę coś zmienić, miałam jednak mieszane uczucia, nie wiedziałam czego naprawdę chcę...
ps. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne i literówki. Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawieniu komentarza. ;)
Cudne , Misserable ; **
OdpowiedzUsuńczekam na dalszą część . :D
serio , mi się podoba . ; )
takie wszystko jest proste i szczere < 33
kocham ten styl pisania ; ]
To takie jest bajeczne ...
i ten nowy . ♥♥
Haha ^^
Lubię to! Lubię to! Lubie to!