wtorek, 27 marca 2012

rozdział 4

ROZDZIAŁ 4

- ...U mnie ? Hm, wszystko w porządku. Brat wyjechał na wycieczkę klasową. Mama z tatą najwyraźniej doszli do porozumienia, bo od kilku dni w domu panuje spokój. Tylko czasem można usłyszeć jakieś
  drobne sprzeczki. Ale jak to w małżeństwie, czasem bywa lepiej, a czasem gorzej...
- Zastanawia mnie to, skąd mała Dżul może tyle o tym wiedzieć ?- zadrwił Mat.
- Ah, doświadczenie życiowe.
- Skoro tak mówisz... Już sobie ciebie wyobrażam za kilka lat, z przystojnym Gerardem Pique u boku i gromadką małych, uroczych dzieci z oczętami Davida Villi.
- Rzeczywiście zabawne Mat, ale skończ z głupimi żartami.
- Oczywiście niewiasto, Romeo jest zawsze gotowy do spełniania twoich zachcianek.
- No i właśnie tak wyglądają z tobą rozmowy przez telefon. Wybacz mój najdroższy kochanku, ale czeka już na mnie wystawna kolacja w domu Kapuletów. Żegnaj.
- Do usłyszenia Julio.

- Cały Mat, ale szczerze mówiąc przyzwyczaiłam się do jego zachowań. Żyłam już dobre 16 lat, a nigdy wcześniej nie natknęłam się na kogoś takiego jak on. Zawdzięczałam mu naprawdę wiele, a nie potrafiłam się za to wszystko odwdzięczyć.
  Od kilku dni leżałam sobie w domu pod ciepłą kołdrą gnębiona przez przeziębienie. Co chwilę ktoś wbiegał do pokoju pytając się czy czegoś nie potrzebuję. Nie ukrywam, że było to miłe, albowiem uwielbiałam jak ktoś się o mnie troszczył. I tym razem nie było inaczej. Mama otworzyła drzwi, wnosząc talerz przepysznie wyglądających kanapek i kakao.
- Mam nadzieję, że ci posmakują. Michał bardzo się napracował szykując ci kolację.
- Michał ?
- Tak, twój młodszy brat, nie pamiętasz ?
- Chodziło mi o to, że on nigdy nie robił kanapek, tym bardziej dla kogoś.
- Przejął się tym jak się czujesz.
- Miło z jego strony, Obiecuję, że jak tylko wyjdę z łóżka, mocno go uściskam.
- Nie wątpię. Mam jeszcze jedno pytanie. Co u Mata ? Dawno się nie odzywał. Coś się stało ?
- Nie, dzwonił przed chwilą. Jutro z samego rana wyjeżdża z ojcem na wieś do swojej rodziny. Ponoć jest tam pięknie, chciał nawet zabrać mnie ze sobą, ale sama rozumiesz, że w obecnym stanie nie dałabym rady jechać. Nie będzie go przez najbliższe kilka dni.
- A co ze szkołą ?
- Z tego co wiem, załatwił sobie zwolnienie. O niczym więcej nie mówił, pomijając głupie żarty.
- Przepraszam, że zapytam. Ty i Mat bardzo się lubicie, a nawet bardzo, bardzo się lubicie. Czy nie myślałaś czasem nad czymś więcej ?
- MAMO ! Mam 16 lat, sama mi ostatnio mówiłaś, że chłopak w tym wieku jest zwyczajną głupotą, a teraz wyjeżdżasz z "czymś więcej" ?
- Tak tylko pytam, nie oburzaj się od razu. Masz całkowitą rację, chciałam po prostu cię sprawdzić.
- Czyli mi nie ufasz...
- Ufam, ale dziewczyny w twoim wieku robią różne głupie rzeczy, których później żałują. Teraz ta twoja koleżanka Ola, niby jest szczęśliwa z tym swoim nowym chłopakiem, ale jak na moje oko długo to nie potrwa. - W sumie dziwnie było się dowiedzieć od własnej matki, że twoja przyjaciółka kogoś ma, ale nie potrafiłam Olki za to winić. Ostatnio zaniedbałam kontakty ze znajomymi.
- Dzięki mamo, że się o mnie troszczysz, ale w tych kwestiach jak na razie nie potrzebuję pomocy.
- Chciałam ci tylko uświadomić, że w razie potrzeby możesz sie do mnie zwrócić. - Kiwnęłam tylko głową w potwierdzeniu, że zrozumiałam i położyłam się na lewym boku, wtulając głowę w poduszkę.


  Obudził mnie dzwoniący telefon. Odebrałam połączenie, usłyszałam nieznajomy głos w słuchawce.
- Cześć. Dodzwoniłem się do Julii ?- Zamilkłam na chwilę zastanawiając się nad tajemniczym, męskim    głosem.
- Halo ? Jest ktoś po drugiej stronie ?
- Taa, cześć. Mogłabym wiedzieć kim jesteś ? - Głos umilkł, przez moment nikt się nie odzywał.
- Tu Nathan.- Chłopak rzucił niechętnie odpowiedź, która tak bardzo mnie nurtowała.
- Nathan ?- Serce zaczęło mi bić szybciej słysząc imię chłopaka.
- Nie wiem czy kojarzysz, chodzimy razem do tej samej klasy.
- Pewnie, że kojarzę. Po prostu znamy się tylko z widzenia, więc nie ukrywam, że jestem zdziwiona twoim telefonem.
- Sam jestem zdziwiony, że odważyłem się zadzwonić.
- A jest jakiś konkretny powód dzięki któremu teraz rozmawiamy ?
- Cóż, chciałbym ci coś wyjaśnić. Masz może teraz czas i ochotę na spotkanie ?- Zapytał nieśmiałym głosem. Spojrzałam na zegarek. Za pięć dziewiętnasta.
- Powiedz gdzie chcesz się spotkać.- Odrzekłam, nie mając w zanadrzu żadnej propozycji.
- Szczerze mówiąc sam nie mam pomysłu na jakieś oryginalne miejsce. Park koło szkoły  ?
- Będę za pół godziny, jeśli ci pasuje.
- Będę czekał. Do zobaczenia...
- Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć. Spojrzałam w lustro; rozczochrane włosy i stare dresowe spodnie nie za dobrze się prezentowały. Miałam jedynie kilkanaście minut na to, aby się przygotować.
  Rozczesałam włosy, idealnie proste opadały teraz na ramiona. Ciemny t-shirt i spodnie, czerwona bandana, czerwone vansy... Zastanawiałam się czy to szykowanie się ma sens. Przecież to tylko spotkanie. Nie wiedziałam nawet w jakim celu tam idę. Ściągnęłam z wieszaka czarną, skórzaną kurtkę, bo powiewał delikatnie wiatr. Wzięłam głęboki wdech, zamknęłam za sobą drzwi. Miałam jedynie 3 minuty by dotrzeć na miejsce. Ruszyłam więc dość szybkim krokiem, nie zważając na nic po drodze. Wiatr plątał mi włosy, robiło się coraz ciemniej. Dostrzegłam niewyraźną sylwetkę Nathana.
  Kręcił się zdenerwowany wokół ławki. Zrobiło mi się słabo wiedząc, że za chwilę stanę przed nim twarzą w twarz. Mimo wszystko wiedziałam, że nie mogę uciec. Obiecałam, że się z nim spotkam.
  Musiałam stawić czoła słabościom. Byłam coraz bliżej. Po ciele przeszły mi dreszcze w momencie kiedy się odwrócił. Czarujący uśmiech posłany w moim kierunku sprawił, że poczułam motyle w brzuchu.
  Dzieliło nas jedynie kilkadziesiąt metrów...
____________________________________________________________

hm, czwarty rozdział również krótszy i nie do końca jestem z niego zadowolona, próbowałam wpleść trochę
więcej dialogów. ;\
Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawienie swojej opinii i wrażenia w formie komentarza.
Pozdrawiam. : )

rozdział 3

 ROZDZIAŁ 3


 Szłam spokojnie ulicą do szkoły. Do rozpoczęcia lekcji pozostało jeszcze pół godziny. Co prawda dzisiaj nie padało, wręcz przeciwnie, zza chmur wychodziło wiosenne słońce, jednak nurtowała mnie wczorajsza sprawa. Z początku czułam lęk.Po tajemniczej wiadomości nadal miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jednak moje obawy zostały rozwiane po tym jak zaczęłam natykać się na coraz większe grupy ludzi. Jedni spieszyli się do pracy, drudzy do szkoły, jeszcze inni wybierali się na poranny spacer ze swoim psem. I pomimo tego, że byli mi oni obcy to w ich otoczeniu czułam się raźniej.Wychodząc zza rogu jednego z mieszkań, ujrzałam mury szkoły. Szkoła była moim drugim domem. Delikatnie żółte tynki, wokół niedawno malowane, drewniane ławki. Teraz z każdej strony można było zobaczyć uczniów spieszących się na lekcje. Jednym z nich był niejaki brunet, którego zdarzyło mi się zauważyć wczoraj. Mijając się w furtce oboje spuściliśmy głowy. Na jego twarzy zauważyłam uśmiech, po czym sama się do siebie uśmiechnęłam. Zauroczył mnie zapach jego perfum. Była to niezwykle wyjątkowa woń, nigdy wcześniej się z taką nie spotkałam. Myślałam nad tym czy się do mnie odezwie, jednak nie usłyszałam ani jednego słowa z jego ust. Wbiegłam więc szybko po schodach i udałam się do biblioteki szkolnej. Może i wyglądało to tak jak bym próbowała od niego uciec, ale w gruncie rzeczy i tak miałam do oddania dwie książki, więc nie chciałam zwlekać ze zwróceniem ich.
Przez większość dnia obserwowałam zachowanie nowego. Muszę przyznać, że nasze spojrzenia dosyć często się ze sobą stykały, ale uznałam, że to po prostu zwykły przypadek. Wydawał mi się dość normalny. Zdziwiło mnie tylko to, że z nikim nie rozmawiał. Co prawda podchodziły do niego różne dziewczyny, ale nie próbował nawet podtrzymać rozmowy. Przyznam, że nawet mi tym imponował, ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że skoro nie jest zainteresowany nawet najpiękniejszymi dziewczynami to co dopiero mną.
 Ostatnią naszą lekcją była geografia. Siedzieliśmy znudzeni czekając na dzwonek. Miałam wrażenie, że trwało to całą wieczność. Miałam ochotę tak po prostu wyjść gdy nagle nauczycielka wypowiedziała moje nazwisko.
 - Panno Widlewska, byłabym naprawdę zadowolona gdyby panna chociaż przez chwilę nie zasypiała na mojej lekcji.- Kobieta obdarzyła mnie surowym spojrzeniem.
 - Oczywiście. Przepraszam, ale się zamyśliłam. Obiecuję, że będę uważać.
 - Cieszy mnie to. Mam nadzieję, że jesteś przygotowana do dzisiejszej lekcji, bo właśnie idziesz do odpowiedzi. -No tak, jeszcze tego brakowało...Wstałam z krzesła, zmierzając w kierunku tablicy.
 Przyznam, że się trochę stresowałam, ale niepotrzebnie. Wróciłam na miejsce z naciąganą piątką, co nie zmieniało faktu, że nadal była to piątka. Do końca lekcji sprawiałam wrażenie skupionej...

 ***

 Minął już ponad tydzień od momentu kiedy ujrzałam nowego. Do tej pory nic się nie zmieniło, pomijając fakt, że poznałam jego imię. Uroczy Nathan nadal jednak był zamknięty na innych, sama go nie rozumiałam, tak wiele osób próbowało nawiązać z nim kontakt, a on zaprzestawał tylko na zwyczajnym powitaniu. Cóż, jest jeszcze jedna sprawa. W domu nie jest za cudownie, myślałam, że kiedy wróci tata będzie tylko i wyłącznie lepiej, a jest całkiem odwrotnie. Rodzice ciągle się kłócą, brat jest coraz bardziej nieobecny, często wychodzi z domu do kolegów. W sumie się mu nie dziwię, bo ciężko znieść te ciągłe narzekania. Ja sama staram się przesiadywać u przyjaciółek, ale nawet one ostatnio nie mają dla mnie czasu. Siedzę więc w parku czytając książki, a czasem po prostu wychodzę  pobiegać. Z nauką też nie jest źle, ale mogłoby być dużo lepiej. Ojciec zawsze pragnął czerwonego paska na moim świadectwie, ale powoli stawał się on tylko marzeniem.
 Dzisiejszej soboty również nie zastałam miłej atmosfery. Włożyłam więc na siebie byle co, zabrałam ze sobą książkę z historii i pobiegłam wprost do parku.
 Wybiła 13.00. Przeciągnęłam się, po czym znowu wbiłam głowę w książkę. Oparłam się o ławkę szukając odrobiny cienia. Dzień był naprawdę upalny jak na środek maja. Tylko w niektórych miejscach można było dojrzeć niewielkie obłoki. Byłam już trochę znudzona historią. Odłożyłam książkę i westchnęłam. Nagle usłyszałam jakieś wrzaski, wiwaty. Zaciekawiona zaczęłam iść w kierunku z którego dochodziły głosy. Krzyki były coraz głośniejsze. W momencie kiedy udało mi się wychwycić słowo " Espania" zorientowałam się o co chodzi. Naprawdę z moją pamięcią było coś nie tak.
 Jeszcze niedawno ekscytowałam się tym, że 29 maja hiszpańska kadra zjawi się w Gdańsku. Sama się sobie dziwiłam, że tak szybko o tym zapomniałam.
 Zawładnęły mną chyba emocje, bo chwilę później stałam w tym tłumie salutując wraz z innymi nazwiska moich ideałów. Ciężko było przedrzeć się przez ogromną ilość kibiców, ale sam fakt, że widziałam
 ich na własne oczy był dla mnie niezwykłym przeżyciem. Gardło zaczęło mnie bardzo boleć, jednak w tej chwili to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że za chwilę z autobusu wyjdzie Xavi, Torres czy Iniesta. Doprawdy ciężko było mi się ocknąć z tego całego szału. Dopiero wtedy gdy jeden z ochroniarzy odepchnął mnie na bok zrozumiałam, że zachowuję się głupio. Zazwyczaj byłam bardzo spokojna i nieśmiała, a teraz nie umiałam się uspokoić.
 Piłkarze wkroczyli do hotelu stojącego naprzeciwko autokaru. Najwyraźniej tam byli zakwaterowani. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Pozostała jedynie grupa mężczyzn dyskutująca na temat tegorocznego
 EURO, nie zwróciłam szczególnej uwagi na to co mówią. Spojrzałam jeszcze raz na budynek, w którym znajdowali się piłkarze, po czym odwróciłam głowę ruszając w kierunku parku. Modliłam się tylko o to, żebym jeszcze kiedyś mogła zobaczyć moich mistrzów. Myślami byłam już daleko od rzeczywistości.
Nie mogłam doczekać się pierwszych rozgrywek.
____________________________________________________________________
Trzeci rozdział trochę krótki i niedopracowany, ale wena mnie opuściła :c
Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawienie opinii w formie komentarza. :)