ROZDZIAŁ 3
Szłam spokojnie ulicą do szkoły. Do rozpoczęcia lekcji pozostało jeszcze pół godziny. Co prawda dzisiaj nie padało, wręcz przeciwnie, zza chmur wychodziło wiosenne słońce, jednak nurtowała mnie wczorajsza sprawa. Z początku czułam lęk.Po tajemniczej wiadomości nadal miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jednak moje obawy zostały rozwiane po tym jak zaczęłam natykać się na coraz większe grupy ludzi. Jedni spieszyli się do pracy, drudzy do szkoły, jeszcze inni wybierali się na poranny spacer ze swoim psem. I pomimo tego, że byli mi oni obcy to w ich otoczeniu czułam się raźniej.Wychodząc zza rogu jednego z mieszkań, ujrzałam mury szkoły. Szkoła była moim drugim domem. Delikatnie żółte tynki, wokół niedawno malowane, drewniane ławki. Teraz z każdej strony można było zobaczyć uczniów spieszących się na lekcje. Jednym z nich był niejaki brunet, którego zdarzyło mi się zauważyć wczoraj. Mijając się w furtce oboje spuściliśmy głowy. Na jego twarzy zauważyłam uśmiech, po czym sama się do siebie uśmiechnęłam. Zauroczył mnie zapach jego perfum. Była to niezwykle wyjątkowa woń, nigdy wcześniej się z taką nie spotkałam. Myślałam nad tym czy się do mnie odezwie, jednak nie usłyszałam ani jednego słowa z jego ust. Wbiegłam więc szybko po schodach i udałam się do biblioteki szkolnej. Może i wyglądało to tak jak bym próbowała od niego uciec, ale w gruncie rzeczy i tak miałam do oddania dwie książki, więc nie chciałam zwlekać ze zwróceniem ich.
Przez większość dnia obserwowałam zachowanie nowego. Muszę przyznać, że nasze spojrzenia dosyć często się ze sobą stykały, ale uznałam, że to po prostu zwykły przypadek. Wydawał mi się dość normalny. Zdziwiło mnie tylko to, że z nikim nie rozmawiał. Co prawda podchodziły do niego różne dziewczyny, ale nie próbował nawet podtrzymać rozmowy. Przyznam, że nawet mi tym imponował, ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że skoro nie jest zainteresowany nawet najpiękniejszymi dziewczynami to co dopiero mną.
Ostatnią naszą lekcją była geografia. Siedzieliśmy znudzeni czekając na dzwonek. Miałam wrażenie, że trwało to całą wieczność. Miałam ochotę tak po prostu wyjść gdy nagle nauczycielka wypowiedziała moje nazwisko.
- Panno Widlewska, byłabym naprawdę zadowolona gdyby panna chociaż przez chwilę nie zasypiała na mojej lekcji.- Kobieta obdarzyła mnie surowym spojrzeniem.
- Oczywiście. Przepraszam, ale się zamyśliłam. Obiecuję, że będę uważać.
- Cieszy mnie to. Mam nadzieję, że jesteś przygotowana do dzisiejszej lekcji, bo właśnie idziesz do odpowiedzi. -No tak, jeszcze tego brakowało...Wstałam z krzesła, zmierzając w kierunku tablicy.
Przyznam, że się trochę stresowałam, ale niepotrzebnie. Wróciłam na miejsce z naciąganą piątką, co nie zmieniało faktu, że nadal była to piątka. Do końca lekcji sprawiałam wrażenie skupionej...
***
Minął już ponad tydzień od momentu kiedy ujrzałam nowego. Do tej pory nic się nie zmieniło, pomijając fakt, że poznałam jego imię. Uroczy Nathan nadal jednak był zamknięty na innych, sama go nie rozumiałam, tak wiele osób próbowało nawiązać z nim kontakt, a on zaprzestawał tylko na zwyczajnym powitaniu. Cóż, jest jeszcze jedna sprawa. W domu nie jest za cudownie, myślałam, że kiedy wróci tata będzie tylko i wyłącznie lepiej, a jest całkiem odwrotnie. Rodzice ciągle się kłócą, brat jest coraz bardziej nieobecny, często wychodzi z domu do kolegów. W sumie się mu nie dziwię, bo ciężko znieść te ciągłe narzekania. Ja sama staram się przesiadywać u przyjaciółek, ale nawet one ostatnio nie mają dla mnie czasu. Siedzę więc w parku czytając książki, a czasem po prostu wychodzę pobiegać. Z nauką też nie jest źle, ale mogłoby być dużo lepiej. Ojciec zawsze pragnął czerwonego paska na moim świadectwie, ale powoli stawał się on tylko marzeniem.
Dzisiejszej soboty również nie zastałam miłej atmosfery. Włożyłam więc na siebie byle co, zabrałam ze sobą książkę z historii i pobiegłam wprost do parku.
Wybiła 13.00. Przeciągnęłam się, po czym znowu wbiłam głowę w książkę. Oparłam się o ławkę szukając odrobiny cienia. Dzień był naprawdę upalny jak na środek maja. Tylko w niektórych miejscach można było dojrzeć niewielkie obłoki. Byłam już trochę znudzona historią. Odłożyłam książkę i westchnęłam. Nagle usłyszałam jakieś wrzaski, wiwaty. Zaciekawiona zaczęłam iść w kierunku z którego dochodziły głosy. Krzyki były coraz głośniejsze. W momencie kiedy udało mi się wychwycić słowo " Espania" zorientowałam się o co chodzi. Naprawdę z moją pamięcią było coś nie tak.
Jeszcze niedawno ekscytowałam się tym, że 29 maja hiszpańska kadra zjawi się w Gdańsku. Sama się sobie dziwiłam, że tak szybko o tym zapomniałam.
Zawładnęły mną chyba emocje, bo chwilę później stałam w tym tłumie salutując wraz z innymi nazwiska moich ideałów. Ciężko było przedrzeć się przez ogromną ilość kibiców, ale sam fakt, że widziałam
ich na własne oczy był dla mnie niezwykłym przeżyciem. Gardło zaczęło mnie bardzo boleć, jednak w tej chwili to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że za chwilę z autobusu wyjdzie Xavi, Torres czy Iniesta. Doprawdy ciężko było mi się ocknąć z tego całego szału. Dopiero wtedy gdy jeden z ochroniarzy odepchnął mnie na bok zrozumiałam, że zachowuję się głupio. Zazwyczaj byłam bardzo spokojna i nieśmiała, a teraz nie umiałam się uspokoić.
Piłkarze wkroczyli do hotelu stojącego naprzeciwko autokaru. Najwyraźniej tam byli zakwaterowani. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Pozostała jedynie grupa mężczyzn dyskutująca na temat tegorocznego
EURO, nie zwróciłam szczególnej uwagi na to co mówią. Spojrzałam jeszcze raz na budynek, w którym znajdowali się piłkarze, po czym odwróciłam głowę ruszając w kierunku parku. Modliłam się tylko o to, żebym jeszcze kiedyś mogła zobaczyć moich mistrzów. Myślami byłam już daleko od rzeczywistości.
Nie mogłam doczekać się pierwszych rozgrywek.
____________________________________________________________________
Trzeci rozdział trochę krótki i niedopracowany, ale wena mnie opuściła :c
Po przeczytaniu prosiłabym o pozostawienie opinii w formie komentarza. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz